- Cześć Maxi - przywitała się jak zwykle radosna Jessie. Tak dla wyjaśnienia - to nie mój były.
- Spadaj larwo - warknęłam
- O! Dziś jestem larwą. Robię postępy - zaśmiał się i puścił mi oczko. Przewróciłam tylko oczami i stwierdziłam, że nie warto strzępić sobie na coś takiego język. - Wczoraj jeszcze byłem zarazą. Czyli w twoich oczach robię się coraz większy. Może niedługo zaczniesz nazywać mnie kotkiem albo misiem - mówił przybliżając się do mnie
- Chyba kpisz - odsunęłam się lekko. Chłopak najwidoczniej nie zwrócił uwagi na moją wypowiedz i dodał:
- No to gdzie się wybierają takie ślicznotki jak wy o tak wczesnej porze jak ta? - zadał nam pytanie, a Jessie zachichotała.- Nie twój interes - warknęłam do niego.
- Nie bądź już taka. Co mam zrobić, żebyś mnie chociaż polubiła?
- Odwalić się - odpowiedziałam szybko
- Taka ładna i taka nieobliczalna. Czy to sen, czy anioł spadł na ziemię, czy...
- Dobra jak się zamkniesz to możesz iść z nami. O ile się Jess zgodzi - spojrzałam na nią błagalnie żeby tego nie robiła, ale ona miała inne plany.
- Jasne, że możesz - pisnęła. Uhhh ja to mam szczęście.
- No to gdzie się wybieramy? - podszedł do mnie i chwycił w pasie. Momentalnie go od siebie odepchnęłam.
- Jak nie przestaniesz się do mnie przystawiać to ty na OIOM - gdy to usłyszał od razu podszedł do mojej towarzyszki niedoli - a tak poza tym to do centrum handlowego, a później na trening. Pamiętasz, że miałaś iść ze mną nie? - tym razem zwróciłam się do Jessie
- Jakże bym mogła zapomnieć. Chce się w końcu zapisać - zaśmiała się.
- To bardzo się ciesze. - szliśmy tak rozmawiając jakieś 10 minut, gdy naszym oczom ukazał się cel podróży. - No to gdzie najpierw? - spytałam
- Do pierwszego butiku z brzegu. Dzięki temu będziemy mogli zaliczyć więcej sklepów - przedstawiła swój plan.
- Z góry mówię, że nic sobie nie kupuje - oświadczyłam
- Dlaczego? - powiedzieli jednocześnie
- Yyyyy. Jakby to powiedzieć... - podrapałam się po głowie
- Znów cię wyrzucili z pracy? - spytała podejrzliwie dziewczyna.
- Może... - odpowiedziałam
- No i bardzo dobrze - ucieszyła się z moich niezbyt dobrych wieści.
- Kurcze człowiek żali się że go zwolnili, a ta się cieszy - zaśmiałam się.
- No bo dzięki temu będziemy mogły spędzać więcej czasu razem - wyjaśniła radośnie Jessie
- A znajdzie się jakiś czas dla mnie? - przypomniał o swoim istnieniu Max
- Sorry mam bardzo napięty grafik. Od rana do wieczora leżenie w łóżku, a wychodzenie z niego tylko na treningi, albo po jedzenie - oświadczyłam mu - Ale mogę ciebie wcisnąć na jakąś minutkę. I to dosłownie na minute.
- Widzieć takiego anioła chociaż przez minute to dla mnie szczyt marzeń - przewróciłam na to oczami - To skoro będziecie chodzić po kolei po sklepach to ja zaraz wracam - i już go nie było
- Wiesz może o co mu chodzi? - spytała dziewczyna
- Nie i jakoś mało mnie to obchodzi - po tym ruszyłyśmy do pierwszego lepszego sklepu tak jak zarządziła Jessica. Chwile się rozejrzałam i nic nie przypadło mi do gustu. Może to i lepiej, w końcu któryś z kolei raz zostałam zwolniona. Wątpię w to żebym znalazła kiedyś prace. Nooo przynajmniej nie z tym charakterem. Jessie, nie wiem skąd to wzięła, kupiła koszulkę z napisem z przodu " I LOVE LOUIS TOMLINSON" a z tyłu było jego wielkie zdjęcie. No to teraz przynajmniej wiem który to Louis.
- Już jestem!!! - wydarł się na pół sklepu Mix. Miał ze sobą jakiś pakunek. Nie wnikam...
- Co tam masz? - podeszła do niego uśmiechnięta Jessie.
- To dla ciebie piękna - podał mi torbę uśmiechnięty.
*Oczami Jessie*
- To dla ciebie piękna - podał jej torbę uśmiechnięty. Zobaczyła co jest w środki i wyjęła... bieliznę ? Czy jemu na serio tak się śpieszy na tamten świat?
- Maxi, mówię to dla twojego dobra i dlatego, że cię lubię: jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć lepiej uciekaj póki jest w szoku - spojrzałam na niego, on na mnie i mi przytaknął. Po chwili już go nie było.
- Gdzie jest to ścierwo? - spytała wkurzona Nikki kiedy schowała podarunek z powrotem do torby.
- Zrobiło mi się go żal więc zaproponowałam mu szybki odwrót. Najprawdopodobniej... hmm dochodzi do domu... żywy - podkreśliłam ostatnie słowo.
- Przecież bym go nie zabiła... w męczarniach.
- Dobra, dobra idziemy dalej?
- Wiesz co? Ty sobie idź, a ja pójdę do domu, i tak bym nic nie kupiła, a od tego - wskazała na prezent od chłopaka. Jaki on słooooodki. No mógł dać jej misia, albo jakieś słodkie co bardziej przypadłoby jej do gustu, albo bransoletkę, albo naszyjnik, albo jakąś bluzkę w jej stylu, albo...
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - szturchnęła mnie Nikki
- A sorry nie słuchałam. Mogłabyś powtórzyć? - uśmiechnęłam się do niej niewinnie
- Mogłabym, ale tego nie zrobię - skrzyżowała ręce na piersi
- Proooszę - zrobiłam minkę szczeniaczka
- Powiedziałam że idę do domu bo mi się odechciało chodzić po sklepach. Jak chcesz możesz jeszcze popatrzeć co jest i zobaczymy się w domu. - zaproponowała
- Nie, idę z tobą. Przyszłyśmy razem to razem wrócimy - chwyciłam ją za rękę. Wiem, że tego nie lubi, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Okey - powiedziała i mi się wyrwała
Co ten gnojek sobie myślał? Że jak da mi to... coś to go pokocham? No to się pomylił i to bardzo. Zobaczy, że mu tego nie popuszczę. Jeszcze wyjęłam to w miejscu publicznym i każdy kto obok przechodził patrzył na mnie jak na idiotkę. Zemsta będzie słodka...
- Nad czym tak myślisz? - zadała mi pytanie przyjaciółka.
- Uwierz mi, że nie chcesz wiedzieć - zdziwiła się trochę, ale po chwili znów skakała. Bo zamiast iść jak normalny człowiek ona wolała sobie podskakiwać. No ale to jest cała Jessica: zawsze wesoła i uśmiechnięta. Szłyśmy rozmawiając i śmiejąc, gdy nagle zobaczyłam... zaraz, zaraz czy to nie...
- Maxi, mówię to dla twojego dobra i dlatego, że cię lubię: jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć lepiej uciekaj póki jest w szoku - spojrzałam na niego, on na mnie i mi przytaknął. Po chwili już go nie było.
- Gdzie jest to ścierwo? - spytała wkurzona Nikki kiedy schowała podarunek z powrotem do torby.
- Zrobiło mi się go żal więc zaproponowałam mu szybki odwrót. Najprawdopodobniej... hmm dochodzi do domu... żywy - podkreśliłam ostatnie słowo.
- Przecież bym go nie zabiła... w męczarniach.
- Dobra, dobra idziemy dalej?
- Wiesz co? Ty sobie idź, a ja pójdę do domu, i tak bym nic nie kupiła, a od tego - wskazała na prezent od chłopaka. Jaki on słooooodki. No mógł dać jej misia, albo jakieś słodkie co bardziej przypadłoby jej do gustu, albo bransoletkę, albo naszyjnik, albo jakąś bluzkę w jej stylu, albo...
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - szturchnęła mnie Nikki
- A sorry nie słuchałam. Mogłabyś powtórzyć? - uśmiechnęłam się do niej niewinnie
- Mogłabym, ale tego nie zrobię - skrzyżowała ręce na piersi
- Proooszę - zrobiłam minkę szczeniaczka
- Powiedziałam że idę do domu bo mi się odechciało chodzić po sklepach. Jak chcesz możesz jeszcze popatrzeć co jest i zobaczymy się w domu. - zaproponowała
- Nie, idę z tobą. Przyszłyśmy razem to razem wrócimy - chwyciłam ją za rękę. Wiem, że tego nie lubi, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Okey - powiedziała i mi się wyrwała
*Oczami Nikki*
- Nad czym tak myślisz? - zadała mi pytanie przyjaciółka.
- Uwierz mi, że nie chcesz wiedzieć - zdziwiła się trochę, ale po chwili znów skakała. Bo zamiast iść jak normalny człowiek ona wolała sobie podskakiwać. No ale to jest cała Jessica: zawsze wesoła i uśmiechnięta. Szłyśmy rozmawiając i śmiejąc, gdy nagle zobaczyłam... zaraz, zaraz czy to nie...
***
Hej! Mam nadzieję, że rozdział się podobał. nie miałam za bardzo pomysłu na niego, ale jest, udało się xp. Bardzo proszę o to, żebyście napisali wasze wrażenia na temat rozdziału. Pozdrawiam :D
Super rozdział :D Nikki ma fajne teksty :P Czekam na CDN -pisz szybciutko ^^ U mnie też dzisiaj pojawi się nowy rozdział, więc zapraszam ;) http://onedirection11111.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń