wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 3


    Szłyśmy rozmawiając i śmiejąc, gdy nagle zobaczyłam... zaraz, zaraz czy to nie... Czy oni na prawdę myślą, że jak założą bluzy, kaptur na głowę i czarne okulary to nikt ich nie rozpozna? Ja ich rozpoznałam, a nie jestem ich fanką. Spojrzałam na Jessice i najwidoczniej ją zamurowało. Stanęła jak wryta. Wiedziałam, że zaraz zacznie piszczeć, krzyczeć, świrować itp a ja nie miałam najmniejszej ochoty na czekanie tu na nią i słuchanie pisków napalonych fanek krzyczących "Oh to One Direction", albo coś w tym stylu. Zatkałam dłonią jej usta. Po chwili dziewczyna znalazła się w moich ramionach "Dobrze, że chodzę od czasu do czasu na siłownię" - pomyślałam. Położyłam ją na chodniku i zaczęłam wachlować jakąś ulotką co dostałam w sklepie.
- Co jej się stało? - podbiegł jeden z kolesi.
- Kocha was - to się stało - warknęłam nie patrząc, który z nich ukucnął obok mnie. Po chwili podbiegła reszta i zaczęli patrzeć to na mnie, to na Jessie, to na siebie.
- Halo! Ziemia do... yyy... aha już wiem... do One... - blondyn zatkał mi dłonią buzię tak jak ja to wcześniej zrobiłam Jessice z tym, że ja mu tą rękę wykręciłam.
- Jeszcze raz dotkniesz swoją śmierdzącą łapą mojej twarzy to możesz się z nią pożegnać - warknęłam puszczając nią.
- Ja tu chce Ci pomóc, a Ty tak się odwdzięczasz? - powiedział wkurzony.
- Ej, a może się uspokoicie i coś z nią zrobimy? Ktoś wie jak to mogło się stać? - wskazał na leżącą dziewczynę. spojrzałam na niego jak na debila.
- Tak - powiedziałam smutno - Jest poważnie chora - przerwałam. Chłopacy spojrzeli po sobie i Louis, dzięki koszulce wiem który to, zwrócił się do mnie:
- Co jej jest? - wszyscy byli smutni.
- Niestety ma wirusa - odpowiedziałam smutno - nazywa się One Direction. Jak na razie nie znaleźli na niego leku, ale czekam z zapartym tchem by uratować mą przyjaciółkę. Ma cały pokój oblepiony informacjami o tym - spuściłam głowę i uśmiechnęłam się łobuzersko.
- Ha ha bardzo śmieszne. My na serio zaczęliśmy się o nią martwić - warknął blondyn. Hmm... zarozumiały, lubi jeść z tego co pamiętam, nie boi się zbłaźnić. No gdybyśmy musieli się jeszcze parę razy spotkać to może nawet bym się z nim zaprzyjaźniła... noo przynajmniej do czasu gdyby przede mną opróżniłby lodówkę... Wtedy miałby przesrane do końca swojego nędznego żywota.
- Gdyby nie wy to już dawno byłybyśmy w domu i nie byłoby sprawy - powiedziałam do niego wkurzona. A wtedy brunet zabrał głos:
- Ej to nie czas na kłótnie. - spojrzał w moją stronę i dodał - Ponieważ to nasza wina to musimy to teraz wam wynagrodzić - i się uśmiechnął. Kurcze nawet przystojny jest, ale to nie zmienia faktu, że przez niego zemdlała moja przyjaciółka i wolałabym teraz rozmawiać z kimś takim jak Eminem a nie oni. Nawet się chamy nie przedstawiły! - Lou weź ją na ręce i w studiu wymyślimy co dalej.
- Okey - powiedział Louis
- Zaraz, zaraz. I wy niby myślicie, że pójdziemy z wami od tak? - wskazałam każdego po kolei palcem.
- Twoja przyjaciółka jakoś nie ma nic przeciwko - powiedział Lou i ruszył przed siebie z dziewczyną na rękach. Co za beszczelność! Wzięli ją sobie od tak i poszli ignorując mnie! Oj tak dobrze to nie ma!
- A jak się obudzi i zobaczy, że mnie nie ma tylko jest w jakimś obcym pomieszczeniu z jakimiś chłopakami to może odejść na zawał - krzyknęłam do nich, a blondyn mi odkrzyknął
- Nikt ci nie każe nie iść z nami. A z resztą zawał w tak młodym wieku jest prawie niemożliwy. - niechętnie ruszyłam za nimi. Szliśmy w milczeniu jakieś 3 minuty, gdy nagle dziewczyna zaczęła się przebudzać.
- To... to... - jąkała się patrząc na Louisa
- Lou cie pocałował - szybko powiedziała, a ona zemdlała na nowo.
- Ej przecież to nie prawda! - oburzył się chłopak
- No przecież wiem, ale jakby zaczęła piszczeć, że to wy to fanki by się zleciały, a mi się nie chce słuchać pisków. Wystarczy, że ta piszczy jak zobaczy coś ładnego, albo takiego... jak ona to mówi? Aha sweet. A wy wolicie żeby fanki do was podleciały, czy żeby jeden ją niósł? - spytałam a wszyscy odpowiedzieli, że jednak to drugie. Po jakiś paru minutach zanleźliśmy się w studiu nagraniowym. Ochroniaż lekko się zdziwił widząc Lou niosącego nieprzytomną dziewczynę, a mnie spiorunował wzrokiem, oczywiście nie pozostałam mu dłużna. Przed wejściem zatrzymał mnie gestem ręki.
- A panienka dokąd się wybiera? - spytał co mnie wkurzyło
- Nie wi...
- Jest z nami - przerwał mi brunet. Kurcze jak oni mają na imię? Ale przeciez im się tego nie spytam bo to by było dziwne. Weszliśmy do jednej z sal. Louis położył Jessie na sofie, a sam usiadł na podłodze.
- No to możesz nam powiedzieć jak macie na imię - spytał Lou
- Wy pierwsi - warknęłam
- Ty na serio się nam pytasz czy tylko się drażnisz? - spytał zdziwiony blondyn
- A czy wyglądam na waszą fankę? - spytałam z przekąsem
- Nie - odpowiedział mi bez namysłu
- No widzisz. Sam sobie odpowiedziałeś
- Yyyy
- Nie kurwa nie nabijam się z was matole! - krzyknęłam podirytowana
- Dobra, dobra tylko się nie denerwuj bo ci żyłka pęknie - powiedział blondyn i zaczął - To jest Zayn - wskazał na chłopaka który najwięcej mówił - Harry - na chłopaka z loczkami. Swoja drogą wygląda troche jak pedał z nimi - Liam - teraz pokazał chłopaka który jako jedyny nic nie powiedział - Lou no i ja
- Jakie ja? - spytałam zirytowana jego inteligencją
- Niall - poinformował mnie loczek
- No to już nas znasz. To z kim mamy przyjemność - spytał trochę za uprzejmnie Zayn
- Ten śpioch to Jessica, a ja jestem Niccol...

 ***
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Rozdział nie został dodany po mojej myśli. Trochę się spóźniłam. Wybaczycie mi? No to
1 Jak wam się podobał rozdział?
2 Jak myślicie co zrobi Jessica jak się obudzi?
3 Co wam się najbardziej podobało w rozdziale? (Jeśli coś takiego było)

2 komentarze:

  1. Zapraszam na mojego nowego bloga, są już bohaterowie, prolog oraz pierwszy rozdział: http://iloovecreation.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń